WIZYTA W MINI ZOO

Przyjechały do Polski z Ameryki Południowej, mimo to w kraju nad Wisłą czują się jak u siebie. Choć alpaki mają łatwość przystosowywania się do nowego klimatu, trzeba im zapewnić odpowiednie warunki do życia. Pomagają w tym rejestratory temperatury, które można kupić w naszej firmie (www.primar.krakow.pl).

3,5-letni alpaka Tolek strzyże uszami, po czym „zapuszcza żurawia” do plastikowego wiaderka. Kiedy odwiedzają go goście, zaczyna gwiazdorzyć. Jest sprytny i wie, jak zrobić dobre wrażenie – mówi Jacek Jeziorski, hodowca alpak, prowadzący z rodziną mini zoo w podkrakowskim Przylasku Rusieckim. Kiedy Tolek chce przygwiazdorzyć, rozdaje przyjezdnym buziaki – pociera nosem o nos gościa. Gwiazdorowanie Tolka czasem przybiera formę focha – wówczas alpaka odmawia przybrania odpowiedniej pozy do zdjęcia. Kiedy jest w humorze do sesji fotograficznej, trzepocze rzęsami, pręży długą szyję, prezentuje lśniącą puszystą sierść i przechadza się spacerowym krokiem wokół paśnika. Kto nie chciałby pospacerować w towarzystwie takiej gwiazdy wśród alpak po rusieckich łąkach?

Z And na polskie równiny

Gospodarstwo „Jeziorkowo” powstało w 1999 roku. Agnieszka, Jacek oraz dzieci: Jadzia, Dominika, Michał i Jerzy Jeziorscy otworzyli je dla odwiedzających dopiero dwa lata temu. Ich stado rozwijało się latami – zanim dołączyły do nich alpaki hodowali gęsi, kury jedwabiste, kaczki, kozy, świnki wietnamskie. Pierwsze alpaki przyjechały do „Jeziorkowa” pięć lat temu. Ich hodowla wymaga wiedzy i doświadczenia. Rodzime strony alpak są w Ameryce Południowej – Peru, Chile, północnej Boliwii. Mimo, że dość łatwo przystosowują się do nowego klimatu, to trzeba im zapewnić odpowiednie warunki – wyjaśnia Agnieszka.

Wyglądem przypominają nieco lamy, ale są od nich dużo mniejsze. Ich wełna przypomina tę owczą, ale jest wartościowsza, bo nie zawiera lanoniny (wosku wydzielanego przez gruczoły łojowe ze zwierzęcej wełny), dzięki czemu tkaniny z wełny alpak są hipoalergiczne. Na dodatek nie lubią ich mole. Alpaki wykazują dużą odporność na brak wody. Podstawą żywienia alpak są pasze objętościowe, czyli trawa i siano, w razie potrzeby wzbogacone wysłodkami, paszą treściwą i innymi dodatkami, m.in. lucerną. Hodowcy podają im też suplementy witaminowo-mineralne, m.in. bogate w witaminę D. Ta jest niezbędna, ponieważ alpaki w swoich rodzimych stronach żyją cztery kilometry bliżej nieba. W Polsce ich tolerancja na promienie UV jest zbyt wysoka, więc ich organizmy produkują za mało witaminy D ze słońca.

Pańskie oko alpakę tuczy

Alpaki to zwierzęta stadne, dlatego nie powinno zabraknąć im towarzystwa. W „Jeziorkowie” mają wielu kompanów. Na tutejszych łąkach pasą się Bawarka, Lipton, Herbatka (to „nestorka” rodu – ma 17 lat), Prima, Czacza, Ada, Zefirka, Amigo, Neska i Anatol. Każde z nich ma inną osobowość – podczas gdy Tolek jest duszą towarzystwa, nieśmiała Ada trzyma się raczej na uboczu, a ciekawska Zefirka chętnie podgląda przyjezdnych.

Gdy w mini zoo przychodzi na świat kolejna alpaka, członkowie rodziny Jeziorskich na zmiany doglądają małego. Alpaczy noworodek musi stanąć na nogach o własnych siłach, tak jak źrebak i każde inne „uciekające” zwierzę kopytne. Po narodzinach specjalistycznym sprzętem Jeziorscy badają pierwsze mleko matki. To ważne, urządzenie sprawdza, czy jest ono pełnowartościowe, a w konsekwencji – czy zawiera składniki uzbrajające malucha w przeciwciała zwalczające drobnoustroje w środowisku, w którym będzie dorastało – wyjaśnia Jacek. Małą alpakę warto codziennie ważyć (powinna przybierać średnio dziennie ok. 20 dkg), a w przypadku podejrzeń o zły stan zdrowia – mierzyć jej temperaturę. Jeśli małe rodzi się w zimie, trzeba sprawdzać, czy nie należy dogrzać jej kubraczkiem. Gdy powietrze zetnie mróz, niektórzy hodowcy zamykają alpaki na noc w boksach. Przy utrzymaniu odpowiedniej temperatury pomagają rejestratory temperatury.

Alpaki nie sygnalizują, że coś im dolega. Kiedy już można to dostrzec to znaczy, że ich stan jest poważny. Dlatego powiedzenie „pańskie oko konia tuczy” sprawdza się przy hodowli alpak – mówi Jacek.

Rozrywkowe kozy, budzące respekt gęsi

Czteroletnia Zosia trzyma się za brzuch, który raz po raz drga, gdy dziewczynka zanosi się ze śmiechu. Ta kózka mnie łaskocze – wykrzykuje. Zosia przyjechała wraz z rodzicami w odwiedziny do mini zoo w weekend. Bilety dla dorosłych kosztują 10 zł, dla dzieci 5 zł. Odwiedzający dokupują wiaderko z przysmakami – podając je zwierzętom goście mają z nimi bezpośredni kontakt, mogą je dotknąć, pogłaskać. Na świeże warzywa i ziarenka skuszą się nie tylko alpaki, ale też kozy, świnki czy gęsi. Karmienie to element zooterapii, którą można uznać za formę AAA – Animal Assisted Activities – czyli zajęć z udziałem zwierząt. Nie chodzi tylko o kontakt z naturą, ale też ćwiczenie motoryki u maluchów czy przełamywanie lęku – niektóre dzieci widzą „jeziorkowe” świnki po raz pierwszy w życiu! Inne, jak te niepełnosprawne, ćwiczą w ten sposób mięśnie, zażywają ruchu. Jeśli dziecko, czy nawet dorosły, obawia się podejść do któregoś z naszych zwierząt, zawsze może najpierw poobserwować je z bezpiecznej odległości. Dobrym rozwiązaniem na takie oswajanie się jest trampolina – będąc w środku, czujemy się bezpieczni, a i tak możemy obserwować zwierzęta z bliska i przez siatkę. Także karmić można najpierw przy pomocy chochelki, zanim zdecydujemy się wyciągnąć dłoń z pokarmem – zapewnia Jacek. Jak dodaje, seanse z karmieniem i przytulaniem zwierząt najczęściej kończą się sukcesem. Zdarza się, że zwierzęta dają motywację czy radość, czasem skutkującą spektakularnymi efektami – dodaje Jeziorski. Ten efekt to na przykład uśmiech na twarzach dzieci.

Najbardziej „rozrywkowe” w stadzie „Jeziorkowa” są kozy. Te malutkie wspinają się delikatnie po łakocie na kolana odwiedzających, łagodnie skubią dłonie, by dostać upragniony przysmak. Największy respekt budzą gęsi. Kto spędził niegdyś dzieciństwo lub wakacje na wsi wie, że słyną z groźnego „syczenia”, potrafią też boleśnie ścisnąć. Tyle, że zwierzęta są agresywne z winy człowieka. W kontaktach z nimi najważniejsza jest siła spokoju, poczucie własnej wartości. W „Jeziorkowie” można przekonać się, że te oswojone ptaki są w rzeczywistości łagodne.

Niecierpek dobry na pokrzywy

Odwiedziny mini zoo to nie tylko oferta dla dzieci (przyjeżdżają tu całe przedszkola, czasem te same grupy po kilka razy). Zaglądają tu też dorośli – choćby pracownicy korporacji, którzy chcą rozprostować kości po tygodniowej pracy przy biurku i zapomnieć o biurowym stresie. Oferujemy im m.in. spacery z alpakami. Zasada jest taka: cztery osoby dorosłe wyprowadzają na luźnej smyczy dwie alpaki. Spacer trwa około godziny, można odetchnąć świeżym powietrzem, zanurzyć się w przyrodę, widoki, opróżnić umysł z trosk. To konieczne, by dobrze porozumieć się ze zwierzętami – relacjonuje Jacek.

W pakiecie jest wiedza na temat roślin i ziół – jak wygląda niecierpek i dlaczego warto przyłożyć go do skóry po oparzeniu pokrzywą? A do domu warto wrócić z pamiątką – gęsim piórem, ekologicznymi jajkami od jedwabistych kur czy wyrobami z koziego mleka – podpuszczkowymi i twarogowymi serami czy pysznym mlekiem z naturalnym kożuszkiem.